La Culpa
San Jorge galopa por el sendero rojo
Entre los árboles, cual planas mariposas verdes,
sobre un corcel que se eleva y tras ellos, al fondo,
aguarda una niña pequeña, de añiles cabellos.
El dragón se hinchió y desorbitó los ojos celestes,
antes de que lo alcanzase el hidalgo – echó tres destellos
y expiró. Dragón tonto: oh caballero ingenuo,
nada tiene retorno y nada es eterno
ni el reptar por huertos embrujados
ni el rezar en viñedos negros.
Yacen los despojos, emanando un verdor resbaloso,
aún se desprenden algunas estrellas de las escamas perforadas,
y el caballero absorto, erguido, hace relucir su espada,
siente cierta inquietud y una piedad amarga.
¿Qué es lo que te ocurre pequeñina de añil cabello?
¿Por qué lloras?, yace el dragón, muerto está tu malhechor.
¿Deseas acaso en los ruidos de la noche escuchar su aliento?
Acaso recuerdas esa infeliz, torpe dragonil vida
y que a veces canturreabas cual un arroyo dichoso
apoyada en su cresta suave y desteñida.
Y retorna San Jorge al lugar donde la estela del bosque
termina y comienza la sequedad polvorienta del sendero
y en paradas oscuras sueña con el largo
cuello dragonil atravesado y con aquellos ojos que fueron
saltones y tristes, y oye esa voz y esas lágrimas
y amargamente llora el crimen bajo la bóveda silenciosa.
diciembre 1942
[trad. Lucía Málaga-Sabogal]
—————————————————————————
Wina
Wśród drzew, co są jak płaskie, zielone motyle,
święty Jerzy cwałuje po czerwonej ścieżce
na koniu, co się wznosi, a za nimi w tyle
czeka mała dziewczynka, włosy ma niebieskie.
Smok się wydął i oczy błękitne wyłupił,
zanim go dopadł rycerz – trzykroć blaskiem rzucił
i zginął. Głupi smoku: o rycerzu głupi,
to wszystko takie krótkie, a już się nie wróci
ani sobie pełzanie po zaklętych sadach,
ani sobie modlitwa w czarnych winogradach.
Truchło leży, paruje z niego zieleń śliska,
jeszcze się gwiazdki jakieś z łusk przebitych sypią,
i rycerz zadumany stoi, mieczem błyska,
tak pół czuje niepokój, a pół gorzką litość.
Cóż to, mała dziewczynko o niebieskich włosach,
czemu płaczesz? smok leży, zabit twój gnębiciel.
Nasłuchujesz oddechów jego w nocy głosach?
Wspominasz to niezdarne, smutne, smocze życie
i że śpiewałaś czasem jak potok szczęśliwie,
wsparta na jego miękkiej, wypłowiałej grzywie?
I wraca święty Jerzy tam, gdzie lasu smuga
kończy się i zaczyna trakt suchego pyłu,
a na postojach ciemnych marzy mu się długa
smocza szyja przebita i oczy, co były
wypukłe i żałosne, i głos, i łzy słyszy,
i gorzko płacze zbrodni pod sklepieniem ciszy.
grudzień 1942 r.
oryginał wzięty z
http://www.baczynski.art.pl/wiersze/252-W.html
Il. Rafael Santi, Jorge y el dragón (1505)
Esta entrada está disponible también en polaco.
Casi me habia olvidado de este poema. Es (o era) uno de los favoritos de nuestra madre.