Leśmian, Bolesław „Urszula Kochanowska”

„Úrsula Kochanowska”
Cuando después de la muerte llegué al desierto celestial
Dios me miró largamente y acarició mi cabeza.
„¡Acércate, Úrsula! Tu mirada es tan viva…
Haré por ti lo que quieras para que seas feliz”
„Haz de tal manera- susurré- que en la hermosura de tu cielo
todo sea igual que allí, en Charnolas”
Y callé asustada, y alzo los ojos,
para observar si le disgusta que se lo haya pedido.
Sonrió, asintio con la cabeza y de pronto, por gracia divina
surgió una casa, idéntica a la nuestra, de Charnolas.
¡Y los utensilios y las maceteros de hierbas floreciendo
tan parecidos que aterran de alegría los ojos!
Y dijo: „Estos son los utensilios y estos los maceteros,
¡solo cabe esperar que llegan los padres añorantes!
¡Y yo, cuando ya haga dormir las estrellas en el cielo,
a menudo tocaré la puerta para visitarte!
Y se marchó, y yo de inmediato trajino como puedo-
así pongo la mesa y barro el suelo-
y me pongo el vestido más rosado
y espanto el sueño eterno, y aguardo, y espero…
Ya las primeras llamas del amanecer tiñen la pared de oro
cuando se oyen pasos y un tocar a la puerta…
¡Entonces me alzo y corro! ¡El viento tañe en el cielo!
El corazón parece detenerse en el pecho… No… Es Dios, no – ellos!…

[Trad. Lucía Málaga-Sabogal]

—————————————————————–

„Urszula Kochanowska”
Gdy po śmierci w niebiosów przybyłam pustkowie,
Bóg długo patrzał na mnie i głaskał po głowie.
„Zbliż się do mnie, Urszulo! Poglądasz jak żywa…
Zrobię dla cię, co zechcesz, byś była szczęśliwa”.
„Zrób tak, Boże – szepnęłam – by w nieb Twoich krasie
wszystko było tak samo, jak tam – w Czarnolasie!”
I umilkłam zlękniona, i oczy unoszę,
by zbadać, czy się gniewa, że Go o to proszę?
Uśmiechnął się i skinął – i wnet z Bożej łaski
powstał dom kubek w kubek jak nasz – czarnolaski.
I sprzęty i donice rozkwitłego ziela
tak podobne, aż oczom straszno od wesela!
I rzekł: „Oto są – sprzęty, a oto – donice.
Tylko patrzeć, jak przyjdą stęsknieni rodzice!
I ja, gdy gwiazdy do snu poukładam w niebie,
nieraz do drzwi zapukam, by odwiedzić ciebie!”
I odszedł, a ja zaraz krzątam się, jak mogę –
więc nakrywam do stołu, omiatam podłogę –
i w suknię najróżowszą ciało przyoblekam
i sen wieczny odpędzam – i czuwam – i czekam…
Już świt pierwszą roznietą złoci się po ścianie,
gdy właśnie słychać kroki i do drzwi pukanie…
Więc zrywam się i biegnę! Wiatr po niebie dzwoni!
Serce w piersi zamiera… Nie!… To – Bóg, nie oni!…

Interpretacje

6 komentarzy

  1. maravilloso poema y maravillosa traducción… te estoy muy agradecido por que traduzcas estos poemas ya que yo, aunque amante loco de la cultura polaca (en especial la del siglo XX)me cuesta mucho el idioma… por eso dependo mucho de las traducciones al español, al inglés o al catalán (mi madre era catalana y entiendo bastante este idioma)… pero esas traducciones son pocas y no encuentro en ningún lado traducciones de autores que como Lesmian, Stachura, Baczyñski (me encanta ese poema!!!)…

    Por eso te doy las gracias

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *