Wsiąść do pociągu bylejakiego: Lodowiec Pastoruri

W poprzednich częściach

Szczerze mówiąc podróży do Pastoruri nie polecam, szczególnie jeśli wspinaczka górska powyżej 4800 nad poziomem morza nie jest twoją ulubioną (i co z tego że jest wygodna ścieżka jeśli wysokość nie pozwala Ci dobrze oddychać).

Koszt wycieczki (z Huaraz i z powrotem) to 35 soli + 10 za wejście do Parku Narodowego + 15 do 20 za obiad. Z tą wycieczką mieliśmy trochę pecha, zdaje się że coraz mniej ludzi się na nią decyduje bo agencja która sprzedała nam bilety odesłała nas do innej a ta z kolei zdecydowała poczekać na spoźnialską rodzinę i przenieść nas z busiku do większego autobusu. W rezultacie wyjechaliśmy z miasta z godzinnym opóźnieniem. Przewodnik był bardzo niezręczny, zdawało się że była to jego pierwsza wycieczka. Podróż do Pastoruri jest dosyć jednostajna. Było parę przystanków ale tak naprawdę żaden nie wydał mi się specjalnie interesujący.

W końcu dotarliśmy do Pastoruri… Autobus wysadził nas 2.5 kilometra od lodowca. Przerzedzone powietrze chłodziło nozdrza. Na lodowiec można się wspiąć dosyć wygodną ścieżką ale te prawie 5000 nad poziomem morza daje się we znaki. Można też poprosić o podwiezienie koniem (7.5 soli od osoby) który zostawia pasażera o jakiś kilometr od lodowca ale pomaga przejść przez najbardziej strome części drogi (nie są jakoś extremalnie strome ale…). Są też osoby które oferują tym którym bardzo zależy na dotarciu do lodowca przeniesienie na barana. Czy warto zapłacić za konia? Zdecydowanie tak, szczególnie pod górę, wrócić można spokojnie pieszo.

Niestety lodowiec jest w bardzo złym stanie, ocieplenie bardzo dało mu się we znaki… No a teraz małe wideo.

Topniejący Pastoruri
Część lodowca zamieniła się już w jezioro
W drodze powrotnej do autobusu były budki z jedzeniem. Udało nam się dostać tam trochę naparu z koki, kukurydzę i ser. Po lodowcu wybraliśmy się na obiad. Jedyną opcją wegetariańską była przystawka: papa a la huancaina (ziemniaki w sosie ostrym), kosztowało to 8 soli. Lokal był tuż naprzeciwko hałdy kopalnianej, o ile dobrze zrozumiałam niezabezpieczonej. Hałda ta zresztą towarzyszyła nam przez dużą część drogi, szczególnie w miejscowości Ticapampa.
Hałdy przed restauracją w drodze powrotnej
Hałdy przed restauracją w drodze powrotnej z Pastoruri
Po obiedzie wybraliśmy się prosto do Huaraz.
Wszystkie zdjęcia w tym wpisie są mojego autorstwa.

W następnej części Chavin de Huantar

2 komentarze

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *